Puchar jest nasz, czyli tallińskie reminiscencje
Data: 15-02-2011 o godz. 09:41:20
Temat: Polonia 1912 Leszno


Dwa medale Indywidualnego Pucharu Świata Seniorów i Juniorów zostały w polskich rękach.



Do dalekiego Tallina na zawody XIX Indywidualnego Pucharu Świata Seniorów i XI Indywidualnego Pucharu Świata U-23 pojechała 4-osobowa reprezentacja Polski: Beata Włodarczyk, Tadeusz Śliwiński, Monika Marażewska i Mikołaj Konopka wraz z Janem Majchrzakiem i Ireneuszem Kaczmarkiem. W składzie był też przedstawiciel samorządu Miasta Leszna Zbigniew Białas oraz tłumacz Jakub Wojciechowski, ponieważ celem ekipy oprócz dobrej gry były również spotkania z władzami światowego kręglarstwa w kontekście przyszłorocznego indywidualnego championatu w Lesznie.
Na pewno oficjalna część pobytu w Tallinie była owocna. Przedstawiciele Miasta Leszna i Polskiego Związku Kręglarskiego odbyli kilka rozmów roboczych z Prezydentem WNBA Ludwigiem Kocsisem oraz Sekretarzem Generalnym Peterem Richterem.
Sportowy cel wyjazdu w postaci dobrej gry naszych kadrowiczów został podkreślony dwoma medalami. Było naprawdę świetnie a mogło być jeszcze lepiej. Pozwólcie zatem na garść refleksji i ocen ze strony osoby będącej bezpośrednim uczestnikiem tallińskich zawodów. Oto jak prezentowali się nasi. Zacznijmy od juniorów, którzy weszli na tory jako pierwsi.

Monika Marażewska – To nie tak miało być…



Po losowaniu wydawało się, że Monia przez pierwszą rundę przejdzie spacerkiem. Jej estońska rywalka Gertrud Saetalu legitymowała się bowiem rekordem życiowym 526 kręgli, o ponad 60 gorszym od Polki. Niestety, Monika jest daleka od dyspozycji z Mistrzostw Polski Juniorów i spotkał nas chłodny prysznic, choć z drugiej strony były to złe miłego początki… Zaczęło się jednak dobrze, chociaż bez polotu: 11 kręgli przewagi Moniki po pełnych i kontrola w zbiórkach do 25 rzutu ale później kilka „dziur” i zamiast odjazdu tor wygrany minimalnie. Tor drugi też lepiej rozpoczęła Polka ale finisz dla Saetalu i jest remis przy zbliżonych wynikach łącznych. W kolejnej „30” obie nie błyszczą ale ostatnie dwa rzuty (zebranie trudnego układu i premia 9) pozwalają Estonce na objęcie dość wyraźnego prowadzenia. I wreszcie na ostatnim torze, po kiepskich pełnych, Monika wreszcie dobrze zbiera ale poniesionych strat już nie odrabia. Efekt – porażka 1:3 (504:521) i koniec gry w Pucharze. Szkoda tego pojedynku bo ostrzyliśmy sobie apetyty na walkę Moniki z Livią Santo w kolejnej rundzie. Cóż – ostatni międzynarodowy występ Marażewskiej w kategorii juniorek nie powiódł się…

Mikołaj Konopka – Kat Słoweńców…



„Krecik” nie ukrywał swych medalowych aspiracji a wylosowanie w I rundzie rozstawionego Igora Cosica ze Słowenii tylko jeszcze bardziej podbudowało naszego zawodnika. Pierwszy mecz i Konopka pokazał, że jest mocny i dobrze przygotowany do turnieju. Słoweniec Cosic, chociaż umie sporo, mógł tylko przyglądać się bardzo dojrzałej i skutecznej grze reprezentanta Polski. Szczególnego stresu zawodnik z Bałkanów mógł się nabawić na trzecim torze, na którym Konopka popisowymi zbiórkami (72) odrobił z nawiązką 11 kręgli straty do pełnych. Ale seryjne całe Konopki do zbieranych zrobiły na wszystkich ogromne wrażenie. Kret wygrał 4:0 a jego 609 było drugim rezultatem pierwszej rundy U-23, po rekordzie kręgielni Lukasa Hubera (642). Konopka – Cosic 609:560.
Kolejnym rywalem Konopki był także Słoweniec – Jure Starman, legitymujący się wynikiem 590 z pierwszej rundy. Ale i w tym pojedynku, rozgrywanym 2,5 godziny po pierwszej grze, Konopka zaimponował dojrzałością i skutecznością, zwłaszcza w grze do zbiórek. Znów na dwóch torach i na dodatek w ważnych momentach „Kret” miał serie całych w grze do zbieranych i tym dobił Starmana w niełatwym przecież pojedynku. Ale po 3 torach Polak prowadził 3:0 i było już wiadomo, że Konopka wraca z Tallina z medalem. Pytanie tylko jakim. Konopka pokonał Starmana 3:1 (581:566) a kolejnym rywalem, po dniu przerwy, miał być rozstawiony z „1” Lukas Huber z Austrii. Tak więc w półfinale spotkało się 2 graczy z najlepszymi łącznymi rezultatami po 2 startach. Pojedynek półfinałowy nie rozczarował ani poziomem, ani też dramaturgią. Zabrakło tylko happy endu dla Polaka a szczęście było niesamowicie blisko. Zaczęło się jednak źle. Na pierwszym torze po niemal identycznych pełnych Konopka przegrywa wyraźnie zbiórki i tor w plecy 136:157. Ale „Krecik” walczy dalej w znakomitym stylu. Na torze drugim, w grze rzut za rzut Konopka zdobywa punkt po wygranej 143:140. Kolejne 30 rzutów to popisowa gra Polaka, który po wygraniu 160:139 obejmuje prowadzenie 2:1 przy 3 kręglach przewagi. Po pełnych ostatniego toru są 4 kręgle „górki” ale niestety Konopka nie utrzymuje tej minimalnej przewagi do końca gry. Praktycznie decyduje ostatnich 5 rzutów. Nieco więcej farta po stronie Hubera i to Austriak po wygraniu toru 150:143 wygrywa też pojedynek różnicą tylko 4 kręgli 586:582 przy remisowych torach. Szkoda, że Konopka nie utrzymał Hubera „na widelcu”. Akurat w tym pojedynku zabrakło nieco szczęścia i całych do zbiórek (najsłabsze zbierane Konopki w turnieju). Ech – gdyby nie pierwszy tor i kilka pojedynczo zbieranych kręgli… Ale medal brązowy jest i to wywalczony w pięknym stylu. I co warte podkreślenia Mikołaj Konopka miał w całych zawodach tylko 1 rzut zerowy – najmniej spośród wszystkich uczestników tallińskiego Pucharu.

Tadeusz Śliwiński – A szczęście było tak blisko…



Tadek na „dzień dobry” wylosował Mario Musanica z Chorwacji – triumfatora Pucharu sprzed 2 lat. Samopoczucie Tadzia po rzutach rozgrzewkowych napawa jednak optymizmem przełożonym na grę. Po pięknej walce 150:149 dla Polaka. Drugi tor przewraca jednak wszystko. Tadeusz kilka razy pakuje się w środki a Musanic odjeżdża na sporą odległość i po torze 132:165 na niekorzyść Polaka wiadomo, że Śliwiński wynikiem raczej nie wygra. Ale można przecież wygrać torami 3:1 lub 2,5:1,5. I takie zwycięstwo było w zasięgu Tadeusza. W trzeciej „30” były chwile, że Śliwiński przeganiał Chorwata ale ku naszej rozpaczy jednak przegrał 134:142. Wygranie ostatniego toru tylko nieco osłodziło gorycz tej porażki wynikiem 551:590 przy przebiegu gry na 2:2. Szkoda. A Mario Musanic zdobył brązowy medal nieznacznie przegrywając półfinał z Vilmosem Zavarko (2:2 oraz 604:619).

Beata Włodarczyk – Od Estonki do Estonki…




Od Estonki się zaczęło i na Estonce zakończyło a po drodze były jeszcze dwie bałkańskie „przeszkody”. Ale żadna z rywalek nie była dla „Beci” przeszkodą nie do pokonania. Pierwsza przeciwniczka to Marian Saar grająca u siebie. Ale najbardziej utytułowana reprezentantka Estonii była w tym pojedynku straszliwie spięta i zdenerwowana, co było widać na torze i o czym mówiła mi też w rozmowie po grze. Beata rozpoczęła swój pierwszy mecz od 25 kręgli przewagi na otwarcie gry (148:123). Tor drugi budził nasz niepokój, bo Polka tak długo szukała swojej prawej uliczki, że aż przestawiła się do granie lewej. Porażka w tej „30” była blisko ale Saar nie chciała wygrać. W efekcie po skromnej zaliczce 127:119 Polka już dalej punktowała spokojnie 157:140 i 139:124 wygrywając do zera przy wynikach 571:506.
Druga runda rozegrana po 2,5 godzinnej przerwie miała znacznie trudniejszy przebieg. Tu rywalką była Nada Savic ze Słowenii – mimo młodego wieku „stara” znajoma Beaty. I początek pojedynku mało optymistyczny dla nas, bo Beata przegrywa na otwarcie 137:151. Na szczęście przegrywa tylko ten jeden tor. Po drugim wygranym 141:123 jest już dobrze a gdy "Becia" wygrywa kolejne 30 rzutów w stosunku 148:140 robi się nam coraz cieplej na sercach. Tor ostatni to popis Włodarczyk (89+70) i totalna bezradność Nady Savic. Nas to jednak nie martwi, wręcz przeciwnie cieszy wygrana toru 159:129 i meczu 585:543 (3:1). Na marginesie dodam, że w tym samym czasie poległa kolejna słoweńska gwiazda Barbi Fidel po cieniutkim występie przeciwko Marijanie Liovic z Chorwacji. I to Liovic (a nie Fidel jak zakładaliśmy) była kolejną rywalką a zarazem „ofiarą” Beaty Włodarczyk ale już następnego dnia. Półfinał to najlepszy i chyba najłatwiejszy pojedynek dla Beaty. Mariana Liovic z Chorwacji nim się obejrzała, to już przegrała 146:129. Więcej emocji i lekkiego drżenia serc wprowadził tor drugi, na którym Liovic goniła „Becię”, na szczęście nieskutecznie. Tor 148:142 dla Polki a potem już destrukcja. Rozpędzająca się Beata nie miała litości dla coraz bardziej zdołowanej Liovic o czym mogą świadczyć kolejne rezultaty: 152:128 i 163:136. Cieszymy się z efektownej wygranej 609:535 i jak mówimy – „bez straty seta”. Finał już mamy, teraz na Puchar czekamy. A w finale chyba niespodziewanie ale całkowicie zasłużenie rywalką Beaty Włodarczyk była zawodniczka z Estonii – Heret Ots. Piękna oprawa dzięki kibicom estońskim i naszej skromnej grupie. Gromkie „Eesti, Eesti” przeplatało się z naszym „Polska, Polska” albo „Becia, Becia” wydobywającym się z sześciu gardeł. Grający obok Beaty i Heret herosi kręgli klasycznych Ivan Cech i Vilmos Zavarko mogli tylko marzyć o takim dopingu. A najważniejsza rozgrywka zaczyna się dla nas świetnie. Beata obejmuje prowadzenie 145:126. Ale na drugim torze robi się niebezpiecznie, bo mimo wygrania pełnych 105:91 „Becia” nie jest pewna wygranej. Heret Ots goni Polkę i gdy Włodarczyk kończy tor z wynikiem 150, zawodniczka z Estonii ma szansę na wygranie toru. Jeśli w przedostatnim rzucie zbierze 3 kręgle stojące obok siebie, to ma premię. Na szczęście dla nas zbiera je 2+1 i kończy z wynikiem 145 bez premii. Wygrana Beaty 144:130 na trzecim torze sprawia, że już po 90 rzutach nasza niewielka grupka intonuje gromkie: „Puchar jest nasz, Puchar się nam należy…” Ostatni tor dla Estonki 147:143 i nie jest to prezent od Beaty Włodarczyk. Heret Ots grała naprawdę świetnie, pokonując w drodze do finału Dance Gijevską z Macedonii, Doris Frank z Austrii i Gabrielę Drajko z Węgier. Po prawdzie sądziliśmy, że to właśnie Drajko będzie finałową rywalką Beaty. Ten ostatni w turnieju pojedynek Beata Włodarczyk wygrywa z Heret Ots 3:1 (582:548) i po raz trzeci w karierze zwycięża w Indywidualnym Pucharze Świata Seniorek.

I kilka słów o innych rozstrzygnięciach, jakie padły w Indywidualnych Pucharach Seniorów i U-23 w Tallinie.
W kategorii juniorek Livia Santo z Serbii wypunktowała Norę Sajermann z Węgier 3:1 (600:574). Po 2 torach wydawało się, że Santo wręcz „rozjedzie” zawodniczkę węgierską ale wygrana Sajermann na 3 torze sprawiła, że emocje jednak wzrosły. Węgierka jednak nie dała rady odrobić strat.
W kategorii juniorów kibicowaliśmy Lukasowi Huberowi z Austrii, który w półfinale pokonał naszego Konopkę. Po 3 torach Huber prowadził 2:1 z Robertem Ernjesim z Serbii i miał chyba bezpieczną przewagę 20 kręgli. Ale grający jak szalony na ostatnim torze Ernjesi odrobił tę stratę z dużą nawiązką: ostatni tor 167:132 dla Serba i przy stanie pojedynków 2:2 to jednak Ernjesi wygrywa kręglami 605:590.
O pojedynku seniorek Beata Włodarczyk – Heret Ots już pisałem. Natomiast z dużym zaciekawieniem czekaliśmy na seniorski pojedynek gigantów: Ivan Cech kontra Vilmos Zavarko. Obaj znają się doskonale, grają w tym samym klubie (słowacka Podbrezova) ale tam rywalizują tylko pośrednio. Wyniki większości ważnych zawodów wskazywać mogły na młodego Serba ale w Tallinie jednak lepiej prezentował się Ivanek, choć obaj pobili rekord kręgielni. Dla przypomnienia: najpierw Lukas Huber 642, później Zavarko poprawił na 647 a w półfinale Cech na 649, choć w tym ostatnim przypadku mogło być spokojnie 670 albo i więcej (po 2 torach Ivan miał 354 na liczniku z torem 188!). Finał, choć zagrany już na nieco niższym poziomie, nie zawiódł oczekiwań. Po zmieniającej się wielokrotnie sytuacji Ivanek wygrał z Villim wynikiem 614:601 przy grze pojedynków na 2:2. To moje prywatne odczucie ale patrząc na grę obu tuzów w Tallinie wyglądało, że dużo starszy Ivan Cech jest bardziej zmotywowany i jemu bardziej zależało na sukcesie. A najbardziej było to widoczne w sytuacji, gdy Cech o 2 kręgle poprawił rekord kręgielni wcześniej ustanowiony przez Vilmosa Zavarko.



Mimo męczącego wyjazdu do odległego Tallina, cała nasza wyprawa była bardzo udana. A same zawody też przebiegały w sympatycznej oprawie. Gdyby prowadzono klasyfikację medalową to Polska by zajęła drugie miejsce, tylko za rewelacyjnymi Serbami. Mimo znacznie większej ilości zawodników wystawionych przez takie potęgi jak Słowenia czy Chorwacja, to my Polacy uzyskaliśmy lepsze od nich rezultaty. Zwłaszcza dla Słoweńców jeden skromny brązik to dorobek mizerny. A wielka gwiazda kręglarstwa klasycznego Barbara Fidel pokazała, że co jak co ale przegrywać z klasą nie potrafi. Wspomnieć też należy o bardzo ważnej sprawie dla sympatyków kręglarstwa klasycznego. A mianowicie o tym, że gospodarze Pucharu bardzo szybko wysyłali „w świat” rezultaty zawodów. My będąc w Tallinie mieliśmy informację na bieżąco ale ważne , że kibice w odległych krajach też nie musieli długo czekać na wyniki. Właściwie jedynym minusem było zimno panujące na dworze (nie na kręgielni) ale cóż – Estonia leży jednak w takiej strefie klimatycznej. I jak mawiali klasycy polskiej kinematografii: „jest zima, więc musi być zimno”.
Komplet wyników na STRONIE PUCHARU a ja dołączam skromny serwis fotograficzny. Bogaty serwis foto także dostępny jest na estońskiej stronie Pucharu.

Relację z wyjazdu polskiej reprezentacji do Tallina sporządził dla Was Irek Kaczmarek.

źródło i foto: http://polonia.leszno.pl/






Artykuł jest z Polski Serwis Kreglarski
http://www.arch.kregle.net

Adres tego artykułu to:
http://www.arch.kregle.net/modules.php?name=News&file=article&sid=1238